sobota, 11 marca 2017

Rozdział VII

Zła Ziemia...
Kopa słyszał o niej już niejedno — nigdy nie było to jednak nic pozytywnego. Kiedyś, gdy był jeszcze małym dzieciakiem, tuż przed snem, po wieczornej toalecie i reszcie rutynowych czynności, kładli się czasem we trójkę — on, ojciec i mama — tuż u wylotu jaskini, obserwując maleńkie błyszczące punkciki na czarnym niebie. W tamtych czasach wybaczano mu jeszcze drobne błędy i niedoskonałości, mógł być przede wszystkim dzieckiem, nie księciem i przyszłym władcą. Ojciec częściej się śmiał, uwielbiał też opowiadać synowi przeróżne historie z bogatej przeszłości Lwiej Ziemi. Legend było naprawdę wiele — od tej o Mfalme Pierwszym Królu, po walkę Simby ze Skazą na szczycie Lwiej Skały.
Była wśród nich również ta o Złej Ziemi.
Kopa słyszał, że po wielkiej wojnie wygnano tam wszystkich popleczników Skazy, którzy nie chcieli zaakceptować władzy prawowitego króla. Mimo tego, że dano im szansę na ukorzenie się przed nową parą królewską, oni woleli wieczne zesłanie na niemal pustynne tereny na Granicy Zachodniej, tuż za jedną z największych i najgłębszych rzek Lwiej Ziemi. Nie wolno im było polować na lwioziemską zwierzynę, zmuszeni więc byli cierpieć głód, ponieważ na ich nowe terytoria zapuszczały się tylko nieliczne, dość głupawe osobniki. Wygnanie czekałoby też Tanabiego — syn Skazy powinien się cieszyć, że nie spotka go nic gorszego — ale Nala zdołała ubłagać Simbę, by jej syn mógł zostać na Lwiej Ziemi.
Ojciec często powtarzał Kopie: Wszystkie Wyrzutki są złe, a ich przywódczyni jeszcze gorsza. Gdy któregoś z nich spotkasz, nie zdążysz nawet powiedzieć "Galopujące gnu pognało ku górze", a już będziesz martwy. Lewek mu wierzył, bo czemu miałby nie wierzyć? Ostatnio jednak zaczął mieć pewne wątpliwości. Jeśli ojciec twierdził, że Tanabi jest kopią Skazy — a wcale tak nie było, Kopa pamiętał go od pierwszych dni swojego życia i sądził, że zdążył całkiem nieźle poznać starszego brata — lub że Kopa wspaniale nadaje się na króla — co było już kompletnym absurdem — to może i co do Wyrzutków się mylił?
Krokodyle klapały sennie paszczami, zerkając na księcia z głębin Rzeki Granicznej. Mimo że woda przypominała bardziej ścieki z domieszką rzadkiego błota, ich potężne zielone ciała były doskonale widoczne. Gady liczyły widocznie na bonusową przekąskę, bo oblizywały łakomie ostre jak brzytwy zębiska i machały zachęcająco do lwiątka ogonami.
Kopa był na tyle daleko od stromego brzegu, by mieć pewność, że nie wpadnie do wody i nie stanie się krokodylim daniem dnia.  Książę stał po tej bezpiecznej stronie — zielonej od miękkich traw, pełnej wszelakiego życia i znanej.
Teren za Rzeką Graniczną zasnuty był jakąś dziwaczną mgłą, więc Kopa nie dostrzegał zbyt wielu szczegółów. Tuż przy brzegu widział jednak kilka skarłowaciałych, bardzo powykręcanych pni bez ani jednego liścia. Wyglądały, jakby padły ofiarą niedawnego pożaru, ich twarde kory były smoliście czarne.
Nim książę się zorientował, już był w połowie kłody będącej jedyną drogą pomiędzy oboma ziemiami. Stare drewno trzeszczało ostrzegawczo pod jego łapami, a krokodyle śledziły uważnie każdy krok, oblizując się łakomie.
Coś w lwiątku — zapomniany głos rozsądku czy echo ojcowskiej przestrogi — uparcie powtarzało, że postępuje bardzo, naprawdę bardzo głupio. Sam Kopa również doskonale zdawał sobie z tego sprawę — a mimo to znalazł się na brzegu Złej Ziemi.
Mimo że rzeka nie była aż tak szeroka, by nie można było dostrzec stąd Lwiej Ziemi, kładka mogła przywodzić na myśl portal do zupełnie innego, mrocznego świata. Przechodząc przez nią, opuszczało się bezpieczny dom i trafiało się tu.
Podłoże było zupełnie wyschnięte, gdzieniegdzie wyrastały tylko kępki suchej trawy. Nawet powietrze wydawało się cięższe, bogate w drobiny pyłu i kurzu. Cały obszar nasuwał nieodparte skojarzenie, że niedawno rozegrała się tu jakaś bardzo długa i krwawa walka — choć Kopa o niczym takim nigdy nie słyszał.
Lewek ruszył z wahaniem w głąb Złej Ziemi. Chyba nawet on sam nie wiedział, co ma nadzieję tam zastać. Był przygotowany na cokolwiek, choć czuł, że ze spotkania z jakimś niezbyt przyjaźnie nastawionym Wyrzutkiem na pewno nie wyszedłby cało. Może nawet liczył podświadomie na taki obrót sytuacji.
Krokodyle powiodły za nim tęsknymi spojrzeniami, po raz ostatni klapnęły z rozczarowaniem szczękami i skryły się w mulistej wodzie.
Drobne kamienie chrzęściły cicho pod łapami lewka. Jak okiem sięgnąć, aż po horyzont krajobraz był niezwykle monotonny — spękana ziemia, wątłe pnie drzew, suche źdźbła traw i nic więcej. Kompletna pustka i cisza. Ani śladu jakiegokolwiek zwierzęcia, żywego czy martwego.
"A może Wyrzutki już dawno się stąd wyniosły?" zastanowił się Kopa z lekkim rozczarowaniem "Bo kto normalny chciałby żyć w takim miejscu, na pewno są gdzieś lepsze ziemie".
Aż w końcu, daleko, daleko, pojawiło się coś nowego. Kopa zmrużył oczy i wytężył wzrok, by zidentyfikować dziwne, wznoszące się ku niebo budowle. Nie, to chyba nie były skały. Pionowe, powykręcane brązowe kształty nie przypominały niczego, co Kopa by znał. Koło nich kręciły się małe, szarobure figurki lwic. Chyba go nie widziały, zajęte były jakimiś swoimi sprawami. Nie spodziewały się widocznie żadnych gości, bo nie rozglądały się zbytnio na boki.
Lewek czuł przez chwilę ogromna pokusę, by pobiec wprost do nich i, patrząc lwicom prosto w oczy, powiedzie: Jestem książę Kopa, przyszły król Lwiej Ziemi, który wcale jednak nie nadaje się na tę funkcję. Tak w sumie, gdyby się głębiej zastanowić, to nie nadaje się do niczego. Chcecie może mnie zabić? Wiedział jednak, że to głupie — lwice zabiłyby go, ale śmiechem. Które normalne książątko mogłoby być aż tak pozbawione mózgu, by samo pchać się w ich łapy?
Postanowił więc okrążyć dziwne konstrukcje szerokim łukiem i zajść je od tyłu, grunt to zaskoczenie.
Wszystko szlo dobrze, aż nie nadepnął na dziwaczny, czarno-szary kamień... który wcale kamieniem nie był. 
Dziwna skałka porośnięta ciemnym futrem już od początku wydała mu się nieco podejrzana, ale na Złej Ziemi było tyle cudacznych — innych niż na Lwiej Ziemi — rzeczy, że jedna w tę czy w tę nie robiła szczególnej różnicy.
Kopa okrążył ostrożnie dziwne zjawisko, chcąc na wszelki wypadek znaleźć się od niego jak najdalej. Nie żeby bardzo to zmieniło jego sytuację — przebywanie na Złej Ziemi samo w sobie stanowiło dla niego śmiertelne niebezpieczeństwo. Nie przewidział tylko, że miarowo oddychający kamień będzie miał ogon.
(Czy kamienie mają ogony?)
Na który, oczywiście, książę z całym impetem nadepnął.
W jednej chwili coś, co jeszcze przed sekundą przypominało omszały głaz, przemieniło się w najprawdziwszego lwa, wyjącego z bólu i ściskającego kurczowo w przednich łapach sponiewieraną część ciała.
— EEEEAAAAAUUUIII! — zawył dziko nieznajomy, wytrzeszczając na księcia krwistoczerwone oczy.
W pierwszej chwili lewek miał zamiar jak najszybciej od niego uciec, ciekawość jednak zwyciężyła. Takiej reakcji jeszcze w życiu nie widział — może Złoziemcy mówią w jakimś innym języku i ogólnie zachowują się nieco... ekscentrycznie?
Przysunął się więc nieśmiało do szaroburego lwa, poprawiając przy okazji jak zwykle rozczochraną grzywkę, by prezentować się w miarę przyzwoicie. Lew nie zwracał na niego najmniejszej uwagi, dmuchając zawzięcie na swój ogon, przy okazji mrucząc coś bardzo niecenzuralnego pod nosem.
Mimo że lew nie był już zwinięty w ciasny kłębek, więc nie przypominał brudnego kamienia, jako lwia istota nie prezentował się wcale mniej oryginalnie. Choć mógł być nawet trochę starszy od Tanabiego, jego czarna grzywa była bardzo rzadka i zwisała w niechlujnych strąkach. Stale wyciągnięte pazury były poobgryzane, co mogło świadczyć o bardzo nerwowym charakterze ich właściciela. Nieregularne kępki ciemnego futra odsłaniały bladą skórę; żebra i reszta kości były łatwe do policzenia — zdawało się, że w lwie nie ma ani grama tłuszczu.
Pomimo mrożących krew w żyłach opowieści Simby o Zloziemcach, ten tutaj wcale nie wyglądał groźnie, raczej biednie i lekko żałośnie. Kopie zrobiło się go naprawdę szkoda, życie w tak ponurym miejscu na pewno go nie rozpieszczało.
— Eee... Cześć — zagaił nieśmiało książę. — Przepraszam, że nadepnąłem na twój ogon. Naprawdę nie chciałem, jakoś tak samo wyszło.
Złoziemiec jakby dopiero teraz dostrzegł jego obecność. Ostatni raz pochuchał na zraniony ogon, a potem przyjrzał się uważnie lewkowi, lustrując go badawczym spojrzeniem od czubka grzywki po końce łapek.
— Coś ty za jeden, przybłędo? — spytał napastliwym tonem. — Nie jesteś stąd, nie? Jakoś tak za porządnie coś wyglądasz. Czego szukasz na mojej ziemi?
Twojej— zdziwił się autentycznie Kopa. — Nie wiedziałem, że Zła Ziemi ma jakiegoś władcę.
Lew spojrzał na niego ze złością. Podrapał się ostentacyjnie po brudnym futrze, pozbawiając kilka pcheł przytulnego schronienia.
— "Nie wiedziałem, nie wiedziałem" — burknął pod nosem, parodiując dziecięcy głos księcia. — A tak się składa, że ma, coś ty sobie myślał, że anarchię czy demokrację tu mamy?
Wyprostował się dumnie, prezentując w całej okazałości mizerną grzywę, potargane futro i małą bródkę. Jednak błąkający się po jego wargach uśmieszek odwracał uwagę od niedoskonałości, był lekko kpiący, a zarazem tajemniczy.
— Jestem Nunka, Wielki Książę Złej Ziemi i... no, na razie to by było na tyle. Kiedyś będzie tego więcej. Zapamiętałeś, pędraku?
Kopa pokiwał glową. Mimowolnie poczuł się jeszcze bardziej zdenerwowany niż przedtem, gdy myślał, że ma przed sobą zwykłego Zloziemca. Nigdy jeszcze nie spotkał kogoś mu podobnego, na Lwiej Ziemi tylko on był księciem, więc nie wiedział, jak powinien się zachować. Pokłonić się? A może obowiązywały tu inne zasady, których nieprzestrzeganie było dużym nietaktem?
— A ja jestem Kopa, przyszły król Lwiej Ziemi — wymknęło mu się. Sam nie wiedział, dlaczego to powiedział, przecież to było niebezpieczne. Może chciał zaimponować Nunce, który od początku traktował go z jawnym pobłażaniem. A może był tylko głupim lewkiem o zbyt długim języku.
Lew nie zmienił wyrazu twarzy, ale jego spojrzenie stało się bardziej twarde, bez śladu znikło gdzieś wcześniejsze rozbawienie.
— Kopa... — Podrapał się z namyślem po uchu. — No nieźle, nieźle.


----------------
Hm, czy naprawdę opublikowałam ostatni rozdział prawie miesiąc temu? *sprawdza dla pewności* Kurczę smażone, jak ten czas leci (no shit, Sherlock!) 
Takie skandaliczne przerwy utrzymają się do maja, potem, mam nadzieję, będę wrzucała tu coś częściej.
Pozdrawiam was wszystkich gorąco :) (a ja wracam do obrad Okrągłego Stołu, baroku i innych, khe khe, przyjemności)

13 komentarzy:

  1. Muszę się w końcu wziąć w garść i coś tu skomentować! Okej... Przejdźmy do rzeczy.

    Rozdział był, szczerze to bardzo ciekawy. Te opisy Złej Ziemi. *-* Też bym tak chciała. XD Ale nie, serio chciałabym taką magię robić, lecz na razie się na to nie zapowiada, koniec o mnie (najprawdopodobniej!)!

    A Nunka to nie Nuka? *drapie się po głowie* Jeśli tak to dlaczego nie przedstawił się zgodnie z prawdą? Głupie pytanie... No jaki Złoziemiec przedstawiłby się prawdziwym imieniem? A no tak... Kovu. Ale wiadomo, Kovu to Kovu, inny jakiś. XD W każdym razie sądzę, że jednak dla bezpieczeństwa Złoziemcy by się nie przedstawiali się prawdziwym imieniem. Ojej! Jak na to wpadłam?! Dobra, czas po 22 nie jest najlepszym do pisania komentarzy (ale sobie po nocach rozdzialiki piszesz Mambo... Nie miało być już więcej o mnie!).

    Zgadując Nunka poleci do matki i powie, że złapał osobnika, który śmie się nazywać księciem Kopą. Albo zacznie się z nim bawić jak małe lwiątko. <3 Słodko by było. Shipuję ich. Tak, lubię pary... Ekhem, ekhem... chłopców. Dla mojego bezpieczeństwa lepiej by było, żebym tego nie pisała, no ale mi się chcę i... Nie mam dalej innego uzasadnienia.

    No to chyba tyle co miałam do powiedzenia... A! I powodzenia z maturą! c:

    Czekam na następną notkę.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Nunka to Nuka, niedługo się wyjaśni, dlaczego przedstawił się akurat tak.
      Ja tes shipuję pary męsko-meskie <3 nawet jedna pojawi się niedługo w opowiadaniu, ale nie będzie to KopaxNuka (Igtid i jej spoilery - dobrze, już sie zamykam i nic wiecej nie piszę)
      Dziękuję :)

      Usuń
  2. Wspaniały rozdział.Kopa na Złej Ziemi,no nieźle...może uda mu się wyjść cało z tego wszystkiego? Długo czekałam na ten rozdział i cieszę się,że w końcu się pojawił.Ciekawa jestem czy Nuka,pamięta Tanabiego?
    Pozdrawiam i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kopa na Złej Ziemi?! Oczywiście, że wpakuje się w jakieś bagno... Już sobie wyobrażam Kopę bawiącego się z Nuką, nie zapomniany widok (ewentualnie Nukę próbującego udusić Kopę, to też by był widok, godny zapamiętania).
    Czekam na kontynuację :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Złą ziemia!
    Oby Nuka (Nunka?) nic nie zrobił Kopie.
    Oj coś tak czuję że jednak Nuka będzie próbował zranić, lub chodzisz zawiadomić Zirę.
    Ciekawi mnie też czy Zira i Nuka (Nunka) wiedzą o Tanabim.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nunka, Nuka... Kij wie! A kiedy reszta paczki? Im więcej nowych, tym więcej kłopotów! Rozdział genialny... Nuka jest starszy od Tanabiego?

    Emi 😈

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, troszkę starszy. Reszta trio też się wkrótce pojawi, cierpliwości :)

      Usuń
  6. A więc Kopa naprawdę zawędrował na Zuą Ziemię. Młody książę jest o wiele odważniejszy, niż mu się wydaje. Tylko czekałam, że wreszcie się zbuntuje <3 Ciekawa jestem, czy Simba będzie wściekły (i zrobi jeden ze swoich sławnych - Jesteś-Przyszłym-Królem-Weź Się w Garść wykładów... nie jestem najlepsza w wymyślaniu fajnych nazw).

    No i Nunka! Dość sporo czytałam o początkowych planach Króla Lwa 2 i pojawienie się w tej opowieści nawiązania do wstępnego konceptu naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyło. Z kaźdym rozdziałem lubię twoją opowieść coraz bardziej i bardziej <3 No i nie mogę cię oczywiście doczekać, jak powiedziesz losy mojego ulubionego bohatera z KL! (W razie czego mam w składziku pochodnie, stos siana i widły! :D)

    Psst! Macie może jeszcze wolne miejsce przy Okrągłym Stole? Muszę się rozsiąść wygodnie przy wkuwaniu tych wszystkich Twierdzeń o Potencjalnych Pierwiastkach Wielomianu czy Fal Elektromagnetycznych i innych... ekhem... równie ciekawych maturalnych przyjemności.
    Pozdrawiam ciepło ~ Kräva

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okrągły Stół jest duży, zmieścisz się :) W bonusie zapewniamy wojnę stuletnią, statuty piotrkowsko-wiślickie i romantyzm
      Yyyy... pochodnia? *na wszelki wypadek napełnia kubeł wodą*
      Też cię pozdrawiam :)

      Usuń
  7. No proszę, nasz książę wędruje na Złą Ziemię
    Czyli jednak ma w sobie trochę więcej odwagi, niz przypuszczałam
    Nunka, Nuka.. zobaczymy, jak potoczysz jego losy w swojej historii
    Musze przyznac, ze uwielbiam Twój styl pisania, czyta sie lekko i przyjemnie, człowiek pochłania rozdziały i czeka niecierpliwie na dalszy ciąg :):D
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział, naprawdę przyjemnie się czyta. :) Jestem ciekawa jak Kopa z tego wyjdzie... A Simba pewnie będzie wściekły...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Moja fascynacja Królem Lwem ujawniła się dosyć niedawno (zaraz po obejrzeniu pierwszej części).
    No proszę, Kopa wreszcie postanowił wystawić łapy z jaskini.
    Pewnie na Złej Ziemi już czyhają na niego jakieś kłopoty.
    Nuka... Nuka... Jaki on ma talent do wymyślania imion!
    Czy to nie dziwne, że Nunka kojarzy mi się z dalmatyńczykiem?

    OdpowiedzUsuń
  10. Nunka to pierwotne imie kovu.

    OdpowiedzUsuń