czwartek, 29 grudnia 2016

Rozdział II

Król i jego syn zmierzali powolnym krokiem w stronę Lwiej Skały. Choć Kopa wolałby rozwinąć prędkość odrobinę bardziej imponującą, posłusznie dreptał u boku ojca — znając swoje szczęście i ogólną ciapowatość, mogło dojść do kolejnego już tego ranka wypadku. A księciu stanowczo wystarczył tylko jeden, ale za to ogromny guz na czubku głowy i pojedyncza rozmowa o byciu królem doskonałym.
Już z daleka dostrzegli długi pochód różnokolorowych lwic maszerujących raźnie po sawannie. Lwioziemki, jak na wytrawne łowczynie przystało, stąpały pewnie, lecz cicho, rozglądając się czujnie za najokazalszą zdobyczą. Ich uszy drgały niespokojnie, wyczulone na każdy najdrobniejszy szmer.
Na ten widok Kopie automatycznie zaburczało w żołądku. Lewek przełknął głośno napływającą mu do ust ślinkę. O tej porze lwice kojarzyły mu się tylko z jednym — zresztą dokładnie tak samo było wieczorem.
— Rusz się, Kopa. — Król poklepał syna po plecach, wytrącając go tym samym z chwilowego zamroczenia. — Ślinotok nic ci tu nie pomoże. Na wszystko...
— ...Przyjdzie pora. Tak, wiem, słyszałem to już setki, a może i tysiące razy - westchnąl lewek, nadal bardziej skupiony na soczystym kawałku jakiegoś zwierzaka niż na standardowym tekście ojca. Ostatni raz popatrzył tęsknie na znikające na horyzoncie lwice i zaczął wspinać się po chybotliwych kamieniach na Lwią Skałę.
Nie było tam ani żywej duszy, jeśli nie liczyć starego majordomusa — choć niektórzy złośliwcy  twierdzili, że ma on wgrany zamiast niej calutki kodeks prawny Lwiej Ziemi.
Ptak przechadzał się z ważną miną u wejścia do groty, w której sypiali Lwioziemcy. Puszył piórka i zerkał na otoczenie z wyraźną dumą, chcąc chyba w ten sposób oznajmić całemu światu, jaka ważna rola przypadła mu w udziale. Gdy dostrzegł zbliżających się Simbę i Kopę, zmrużył krótkowzroczne oczy, by lepiej im się przyjrzeć. Początkowo nieufna mina szybko zamieniła się w zdawkowy grymas przypominający uśmiech, gdy rozpoznał przybyszy.
— Dzień dobry panie. - Zazu pokłonił się głęboko przed królem. - Witaj mały książę. - Skinął Kopie głową. Z jakichś niezrozumiałych przyczyn ptak nie przepadał za lwiątkami — a za tymi królewskimi szczególnie.
Simba przyjrzał mu się uważnie.
— Co ty tu robisz, Zazu? Odbywasz zwykłą poranną przechadzkę czy to chodzenie w kółko ma jakiś większy sens?
Majordomus napuszył się jeszcze bardziej, o ile to możliwe, dumnie podnosząc przy tym głowę. Kopa zapragnął nagle wyrwać mu z nastroszonego ogona kilka długich piór, ale kolejna awantura niewarta była chwili przyjemności.
— Królowa Nala poprosiła mnie, bym nikogo nie wpuszczał do jaskini pod twoją nieobecność, panie. Jest u niej szaman...
Lew uderzył się tak mocno łapą w czoło, że aż plasnęło.
— No tak, Rafiki, na śmierć o nim zapomniałem! — jęknął głucho. — Nala mnie zabije... Synku, w testamencie zapisuję ci całą moją kolekcję zeschłych robaków.
Po tym dość nieoczekiwanym i lekko zagadkowym stwierdzeniu król, popychając przed sobą lwiątko, wszedł do jaskini. Zatrzymali się tuż za wejściem, by nie przeszkodzić przypadkiem szamanowi w jakimś mistycznym rytuale — gdyby zapragnął takowy odprawić. Oślepiający blask porannego słonka zastąpił przyjemny półmrok, oczy lwów przez chwilę przyzwyczajały się do tak nagłej zmiany.
W całej grocie pachniało intensywnie ziołami. Ich różnorodne zapachy mieszały się ze sobą, tworząc niezidentyfikowaną, ale dość przyjemną woń. Nala leżała na plecach na skalnym podwyższeniu przeznaczonym dla rodziny królewskiej — zwanym potocznie Skałką. Jej ogromny, pękaty niczym napompowany do oporu balonik, brzuch unosił się i opadał w rytm jej oddechu. Oczy miała przymknięte, wargi układały się w pełen zadowolenia uśmiech Widać było, że zabiegi Rafikiego sprawiają jej wyraźną przyjemność.
Szaman, korzystając z wielu różnych miseczek poustawianych dookoła niego, rysował na brzuchu królowej jakieś tajemnicze, zawiłe wzory. Rozmaite kolory — głównie odcienie czerwieni — mieszały się i przeplatały na skórze lwicy, tworząc pentagramy, elipsy, trójkąty równoramienne i inne niezgłębione figury. Mandryl nucił cicho przy malowaniu. Kopa nie słyszał wyraźnie słów pieśni, samo jej brzmienie wpłynęło na niego jakoś tak... krzepiąco? Chyba to było odpowiednie słowo.
Dojrzawszy króla, Rafiki przerwał swój rytuał i złożył mu pełen szacunku pokłon. Zaczął zbierać swoje przybory, lecz władca zatrzymał go gestem łapy.
— Nami się nie przejmuj. Nie chcemy ci przeszkadzać, tylko sobie popatrzymy, jeśli pozwolisz.
— Nie, to już koniec mojego... zabiegu — odparła z nieprzeniknionym uśmiechem małpa. — Zrobiłem już wszystko, co było w mojej mocy, by kolejny królewski potomek urodził się silny i mądry. Teraz wszystko zależy już tylko od Wielkich Władców.
— A czy wiesz, czy będę miał braciszka czy siostrzyczkę? — spytał nieśmiało Kopa. Mimo niewątpliwie dobrych intencji Rafiki zawsze onieśmielał go szalonym błyskiem w oku i tą mistyczną aurą, która przylegała do niego jak drugie futro.
Szaman pogroził mu żartobliwie swoim kijem.
— Jestem szamanem, nie wróżką. Jak maluch się urodzi, to się dowiesz. — Ale nieznaczne uniesienie kącików ust dawało zupełnie inną odpowiedź.
Gdy mandryl wyszedł, lwy zbliżyły się do Nali, która tymczasem, ciężko sapiąc, ułożyła się na prawym boku, uważając, by nie przygnieść brzucha. Wcześniejszy uśmiech zastąpiły mocno zaciśnięte wargi. Lwica łypała na partnera jednym okiem, prychając przy tym lekko jak rozzłoszczony grzechotnik.
— Jak się czujesz, kochanie? — Lew polizał partnerkę po policzku. — Przepraszam, że nie było mnie z tobą, gdy przyszedł Rafiki, ale byłem...
— ...Na porannym patrolu. Jak zwykle, gdy cię potrzebuję — dokończyła zgryźliwie. — Cześć, synku. Ojciec bardzo cię już dzisiaj wymęczył?
— Tylko troszeczkę — powiedział dzielnie Kopa, przytulając się do matki. Wiedział, że gdy na świat przyjdzie jego rodzeństwo, będzie musiał stać się poważnym i dojrzałym bratem. Ale teraz mógł jeszcze pobyć małym syneczkiem mamusi.
— Przecież wiesz, że muszę zajmować się królestwem, w końcu jestem królem.
— Jasne, że tak — prychnęła lwica, niebezpiecznie mrużąc zielone jak szmaragdy oczy. Kopa wiedział, że gdy jest w takim stanie, lepiej szukać jakiegoś solidnego bunkra. — Ale zapomniałeś chyba, że masz też rodzinę, o która powinieneś dbać. Zawsze jesteśmy na drugim miejscu, tak nie powinno być.
— Wcale nie!
Kopa patrzył na rodziców szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami. Czy to ciążowe hormony, czy jeszcze coś innego, ale po raz pierwszy był świadkiem autentycznej kłótni. Nie widział dotąd, by rodzice na siebie krzyczeli.
— Nie kłóćmy się przy Kopie — powiedziała Nala, zerknąwszy na zaciekawionego, ale i trochę przerażonego lewka. — Kochanie, czy mógłbyś znaleźć Tanabiego? Obiecałam mojemu synowi, że powiadomię go, gdy Rafiki sobie pójdzie. On jeden martwi się moim stanem — westchnęła dramatycznie, patrząc ze złością na Simbę.
— Ja też się martwię, bardzo — zapewnił ją natychmiast książę, za co został poczochrany po rudej grzywce.
Simba, jak zawsze, gdy wspominano przy nim o synu Nali, zacisnął mocno szczęki, a jego spojrzenie stwardniało. Lewek wiedział, że nienawidzi on Tanabiego, toleruje go tylko ze względu na Nalę. Czasem, gdy Kopa udawał, że już śpi, podsłuchiwał prowadzone jak najcichszym szeptem rozmowy rodziców. Często ojciec mówił w nich o Tanabim jako o "bękarcie". Lewek niezbyt wiedział, co to określenie znaczy — nie mógł nikogo spytać, bo wydałoby się, że podsłuchiwał, a tego mu oczywiście nie wolno — ale jakoś szczególnie mu na tej wiedzy nie zależało. Tanabi był jego najukochańszym, najlepszym starszym bratem i już. Trochę dziwnym, ale jednak.
— Tak, idź do niego. Tylko wróc na śniadanie - wydusił w końcu przez zaciśnięte gardło król. Jakoś nie miał ochoty jeszcze bardziej narażać się już i tak wściekłej partnerce.
Kopa pomachał im na pożegnanie ogonem i tyle go widzieli.
Lewek zbiegł zręcznie z Lwiej Skały i znalazł się przed jaskinią zajmowaną przez  Tanabiego — bo Simba nie zgodził się, by mieszkał on razem z całym stadem, rzecz jasna.  Choć grota była kiedyś bardziej pęknięciem skalnym niż wygodnym mieszkankiem, jednemu lokatorowi w zupełności wystarczyła. Mieściło się w niej, jeśli się dobrze ścisnąć, dokładnie półtora lwa — jeden dorosły i jedno lwiątko.
Ale to nie mikroskopijny metraż sprawiał, że każdy przechodzień zaglądał do środka, a potem tkwił w kompletnym oszołomieniu przez dobre kilka minut.
O nie.
Bo Tanabi był artystą, koniecznie przez wielkie, ogromne A.
Ściany, podłoga, a nawet sufit jego klitki nie były po prostu szare, jak przystało w normalnej jaskini. Tutaj wszystko mieniło się setkami barw, rywalizując o uwagę widza różnorodnością tematów czy rozmiarów. Tanabi malował wszystko i wszędzie — każdy skrawek wolnej powierzchni zajmowały namalowane przez niego sceny życia codziennego — odpoczywające po posiłku lwy, bawiące się lwiątka czy Rafikiego przygotowującego kolejną wybuchową miksturę. Były też malunki jak ze snu osobnika średnio zdrowego psychicznie — fantastyczne zwierzęta, które nie miały prawa istnieć albo dziwne wynalazki nie wiadomo w sumie do czego.
Za każdym razem, gdy Kopa odwiedzał brata, czuł się, jakby wkraczał w jakąś bajkową krainę — piękną, ale niedostępną zwykłym osobnikom takim jak on. Cóż, ktoś musi być widzem, by artystą mógł być ktoś.
Jednak tym razem jaskinia była pusta, po Tanabim nie został nawet zabłąkany pędzel powstały z patyka.
"No świetnie, kiedy ja w końcu coś zjem...?" czując i słysząc narastające burczenie w brzuchu i nieznośne ssanie w źołądku, książę powlókł się, łapa za łapą, na poszukiwanie brata.


---------------
No i macie rozwiązanie kilku tajemnic Tanabiego :). Bójcie się, bo zwariowany artysta to tylko jedna z odsłon jego... barwnej osobowości, BUAHAHAHA!
Zna się tu ktoś może na kodach CSS? Prosiłabym pięknie o wytłumaczenie, czemu, mimo użycia odpowiednich kodów, akapity dalej mnie nie lubią :c *tu kłania się Igrid, tępa dzida niemal we wszystkich dziedzinach życia*
Pozdrawiam (i dziękuję za 10 obserwatorów!) <3

10 komentarzy:

  1. Mówiłem ci już że równie bardzo jak cię kocham tak cię nienawidzę? Rozdział po prostu fenomenalny jak zawsze, ale to która jest godzina i to że czytając to prawie usypiałam ze zmęczenia, jednakże musiałam przeczytać, ten Tanabi to doprawdy interesująca postać, ale Kopa i tak rozwala system i za to go uwielbiam. Co ci siedzi w tej głowie że masz tak nieopisalne pomysły?
    Pozdrawiam cieplutko 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję ci za tak miłe słowa, Pati <3 *rumieni się*

      Usuń
  2. Hej. Rozdział jak zawsze wyszedł wspaniale. :) Zaczynam lubić Kopę... a Tanabi jest bardzo interesującą postacią. Czekam na next. Nie mogę się doczekać kiedy trochę bliżej go poznam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Siemaszko! Wreszcie rozdział c: Tanabi... Trochę jak ja. Dziwak artysta. Cieszę się, że Nala jest w ciąży. Coś mam wrażenie, że nie urodzi się tylko Kiara. Nie mam pojęcia dlaczego. Simba mnie trochę zdenerwował. Tak szczerze, to nigdy go jakoś specjalnie nie lubiłam. Dobra, koniec tej paplaniny. Zapraszam na Król lew 4, bo na końcu notki jest coś ważnego.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tanabi wydaje się bardzo interesującą postacią. Już polubiłam tego dziwaka ^^. Czekam na jego pojawienie się. Chcę poznać charakter tego lwa. Kopa to urocze lwiątko, zawsze będzie moim ulubieńcem.
    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny rozdział,kolejna radość.Zaczyna się coś dziać.Czekam na narodziny następnego pokolenia.Ale telenowera :-) trzymane kciuki za wene i wesołego 2017

    OdpowiedzUsuń
  6. Fenomenalny rozdział! Po prostu nie można się powstrzymać, od wykręcenia ust w uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka :D
    Nie wiem czy mnie pamiętasz, w końcu bardzo dawno mnie nie było na bloggerze. Jednak w końcu coś mnie tknęło i przejrzałam blogi które czytałam, i widzę adres Twojego nowego bloga - no to czemu by nie zajrzeć? ^^
    Sam blog jest jak dla mnie ciekawym pomysłem, co w połączeniu z Twoim talentem pisarskim daje super efekt :D
    Rozdział jest jak dla mnie fenomenalny. Mam ogromną nadzieję, że Simba się trochę ogarnie i czasem pomyśli też o rodzinie, a Kopa? Polubiłam go, choć jeszcze bardziej interesujący wydaje się Tanabi :D
    Pozdrawiam :)
    PS: Ja też w końcu opublikuję nowy post na panowanie-kiary, a mianowicie rozdział, który powoli pisze się ^^

    OdpowiedzUsuń