Na Lwiej Ziemi wreszcie zapanował tak oczekiwany od wielu lat spokój — i pokój.
Koryta rzek znów wypełniły się czystą, źródlaną wodą, samym wyglądem budząc nieodparte pragnienie. Poczerniałe od ognia suche badyle na powrót stały się rozłożystymi drzewami, a nędzne, kłujące źdźbła — najzieleńszą pod afrykańskim słońcem trawą. Walające się tu i tam sterty kości rozpadły się w proch i już wkrótce ziemia pochłonęła je całkowicie. Wiatr nie niósł już ze sobą zapachu padliny i wszędobylskiego kurzu wdzierającego się do nosa i drażniącego oczy, a woń rozmaitych kwiatów i czegoś nieuchwytnego, przez każdego definiowanego w inny sposób.
No i, co chyba najważniejsze, powróciły też zwierzęta.
Wszystkie gatunki, które opuściły swój dom w obawie przed głodem, teraz znów zamieszkały na Lwiej Ziemi. Kraina jeszcze niedawno przypominająca kamienną pustynię zaroiła się od niezliczonych kolorów i rozmiarów. Martwą ciszę zastąpiły ptasie trele, trąbienie słoni i inne odgłosy zwyczajnego życia.
Ale akurat ten dzień nie był tak całkiem zwyczajny. Ani trochę.
Wszystkie sawanniane zwierzęta, prowadzone jakimś wspólnym instynktem, porzuciły przeżuwanie trawy i inne arcyciekawe rozrywki i zgodnym krokiem podążyły w jednym kierunku. Ich pochodowi towarzyszyła swoista hierarchia - nikt się nie przepychał i nie wyprzedzał innych. Na przedzie truchtały ratele, surykatki i inne drobiazgi, ogromny pochód zamykały dumnie kroczące słonie.
Cały ten zwierzyniec zmierzał ku centralnemu punktowi sawanny, ku jej sercu, gdzie wszystko się zaczęło.
Ku Lwiej Skale.
***
Simba stał na szczycie Lwiej Skały i patrzył na rozciągające się mu u stóp królestwo. Jego dom, do którego wreszcie, po wielu latach powrócił.
Adrenalina wciąż jeszcze pulsowała mu w żyłach, ale w sercu zagościł błogi spokój. Rany opatrzono, zmarłych opłakano — teraz była pora na radość.
Mimo że stojące u stóp skały zwierzęta nie były z tej perspektywy większe od pudełka zapałek, lew nie potrafił dostrzec, gdzie kończy się ich pochód — wydawało mu się, że wielokolorowa masa ciągnie się aż po horyzont.
"Czy nowego króla przyszła powitać cała sawanna?" pomyślał z lekkim przestrachem. Choć nie przyznałby się do tego nikomu i za nic w świecie, czuł tremę.
W końcu nie codziennie prawowity następca tronu wraca, by pokonać stryja tyrana i zająć jego miejsce.
— I co, gotowy?
U boku Simby stanęła jego partnerka Nala. Delikatnie się uśmiechając, otarła się o lwa i spojrzała na niego z uwagą.
Król pogłaskał ją po lekko zaokrąglonym brzuchu, modląc się, by nie usłyszała jego szybko bijącego serca. To było dziwne uczucie — ekscytacja pomieszana ze strachem. I małą szczyptą chęci wykonania dzikiego tańca hula tu i teraz.
— Oczywiście.
Kątem oka widział Timona smarkającego w wielką kraciastą chustkę, Pumbę wycierającego nos raciczką i Rafikiego z nieprzeniknionym uśmiechem na ustach.
Ale to nie było teraz ważne.
Nabrał w płuca jak najwięcej tylko mógł powietrza.
I zaryczał.
Dźwięk był głęboki, czysty i donośny, poniósł się po sawannie tak olbrzymią falą, że gdyby nawet jakieś zwierzę nie obserwowało wstąpienia Simby na tron, na pewno by je usłyszało.
Zaryczała również Nala, a po niej ten sam ton podchwyciły lwioziemskie lwice zajmujące pierwsze rzędy pod Lwią Skałą. Timon i Pumba zaczęli radośnie pokrzykiwać, a Rafiki zaprezentował coś, co w przybliżeniu uznać można było za jodłowanie z elementami stepowania i machania szamańskim kijem. Zazu zataczał kręgi nad Lwią Skałą.
Przybyłe na ceremonię zwierzęta natychmiast przyłączyły się do radosnej kakofonii, produkując kolejne, rozmaite dźwięki. Młode zwierzęta nie mogły wytrzymać nadmiaru emocji i rozpoczęły radosną bieganinę, przepychając się w tłumie. Starsze osobniki ograniczyły się do rytmicznego potrząsania łbami i uderzania odnóżami o ziemię.
Nawet niebo, dostosowując się do ogólnych wymagań, przyoblekło się tylko w lekkie, przypominające owieczki, białe obłoczki.
Jednym słowem — było dobrze.
-----------------
No więc... witam serdecznie wszystkich odważnych, którzy zawędrowali w te dzikie i odludne ostępy internetów na mojego bloga :). Być może kojarzycie mnie z Kolejnych obrotów Kręgu Życia, czyli mojej aktualnie zawieszonej lwiej (brazylijskiej) telenoweli. Absolutnie nie wyrosłam z Króla Lwa, bo uważam, że z tej cudownej animacji po prostu nie można wyrosnąć — ale trzecia klasa liceum, a więc i matura skutecznie zżerają wolny czas. Trochę mi wstyd, bo co do historii o Uri i jej rodzince miałam naprawdę wielkie plany, ale cóż — cały materiał historyczny i polonistyczny (a może i trochę matematycznego...?) sam się nie wkuje — a szkoda.
Pisanie czegokolwiek, a już lwiego tasiemca szczególnie, utonęło gdzieś na samym dnie spraw bardzo i bardziej ważnych. Aż tu WTEM! Przeglądając sobie lwią część dA trafiłam na ten obrazek i moja sadystyczna wyobraźnia uznała, że należy wymyślić nową przyszłość dla Simby i Nali, nie tak różową i lepiącą się od lukru. Nie znaczy to oczywiście, że zrobię z takiej Ziry męczennicę stulecia, a z Simby kolejnego Skazę - raczej... dołożę obu stronom trochę przemyśleń i trudnych sytuacji, które na pewno miałyby miejsce, gdyby lwy nie występowały w bajce dla dzieci. Brzmi tajemniczo? Nie...? No trudno, może jeszcze Wam się spodoba c:
(I gdybyście jednak tak ciut ciut mieli ochotę czytać dalej — trzymajcie za mnie kciuki, bo ja sama jeszcze nie wiem, co z tego bloga wyjdzie...)
Fajny Prolog!
OdpowiedzUsuńJestem Emily! Mój blog jest średnio zaawansowany. Należę do fandomu Evil Ray, KPM Mambo, Dominiki-Valentine itd.
Fajnie się zapowiada ten blog ale..
Evil jest trochę smutno z powodu niemal i d e n t y c z n e g o linku. Czy dało by się coś z tym fantem zrobić? :)
Pozdrawiam~Emily
Cześć :). Ojej, masz rację, nie zauważyłam tego podobieństwa adresów. Za chwilę go zmienię, tylko wymyślę (a raczej postaram się) wymyślić coś ciekawego.
UsuńRównież pozdrawiam :)
Dzięki bardzo! Również pozdrawiam! ;))
UsuńMatko! Tęskniłam za twoimi opowiadaniami.
OdpowiedzUsuńNormalnie kiedy to weszłam od razu zaobserwowałam.
Ciekawie się zapowiada, choć szczerze to szkoda mi troszkę Uri, Jasiriego, Kubwy, Chaki i reszty zgrai. Lecz mam nadzieję, że do nich wrócisz (głównie dlatego, że kiedy weszłam na twój blog o Uri to kilka dni zajęło mi nadrabianie(i nie! Wcale nie było tak, że przyszłam na twój blog kiedy było np. 10 rozdziałów! Było około 20 - 30, ale dobra koniec gadania o tym).
Czekam na następny post.
Pozdrawiam.
Chciało ci się brnąć przez 30 rozdziałów (początkowe są naprawdę zUe) mojego bloga ...? *patrzy z podziwem i stawia przed Mambo olbrzymi kufel kremowego piwa*
OdpowiedzUsuńPodziwiam, serio serio :)
Nie martw się, nie zamierzam tak całkiem porzucić Uri - postawiłam sobie za cel dokończyć kiedyś tę historię, a że jestem uparta, to uda mi się... kiedyś...
Ja także pozdrawiam :)
No to w takim razie EvilRay trzyma za ciebie kciuki, aby ten blog trwał jak najdłużej i żeby wena ci dopisywała! ^-^
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś do fandomu, i to jeszcze na samym starcie uraczając nas czymś tak ładnym i dopracowanym. Nie wiem, jak ty to robisz, ale wszystko udaje ci się idealnie odwzorowac, normalnie czuję się, jakbym znowu oglądała Króla Lwa :,) Bardzo ładny prolog, wszystko tu wydaje sie takie majestatyczne ;D A na blogu od razu poczułam się jak w domu, zostaję na dłożej!
*zabiera patelnię*
Ej! Skrzywdzisz taki ładny sprzęt!
*zabiera wałek*
Ten też był dość drogi! XD
Pozdrawiam cię ciepło! ~ EvilRay
Ale czad! Masz wspaniały sposób pisania, co już podbiło moje serduszko <3. Pozdrawiam i życzę weny :D
OdpowiedzUsuńWspaniały prolog. :) Czekam na pierwszy rozdział z niecierpliwością. Coś czuję, że Twój blog zasłynie. :)
OdpowiedzUsuńpozdro i życzę weny
Bajeczny prolog! To jest to! To ten klimat, która chwyta za serce, ja płaczę, a moje siostry się ze mnie śmieją^^.
OdpowiedzUsuńDziwnie sobie wyobrażam, iż może wystąpić tu ciężka choroba. Czemu? Nie wiem, po prostu życie jest trudne.
Pozdrawiam^^
Powróciłaś na jasną stronę mocy. Genialnie! Może jeszcze się za dobrze nie znamy...tu Szekspir K, zawodowy szaleniec i mistrz zła. Ok, przejdźmy do konkretów...Prolog wyszedł wspaniale, nie mogę sié doczekać na dalszy ciąg ,,Czasu Smutku". Narazie wszystko jest spokojnie, a za chwilę puffffff! Cały pokój szlag trafi. Ten klimat jest taki tajemniczy i...po prostu poczekam na next *cicho Szekspir! Poczekajże spokojnie!*
OdpowiedzUsuńNie mniej mam nadzieję, że będzie to kolejny wspaniały blog w naszej ekipie bloggerów *dla jasności mówiąc #bloggerzy# mam na myśli wszystkich bloggerów w necie*
Pozdrawiam~Szekspir K
Najlepsze jest to że wracasz do gry w super rozdziałach.Nie są one zwyczajne,dajesz coś od siebie i to jest super.Czytałam twój ostatni blog ale nie komentowałam bo byłam w tedy anonimem.Cieszę się że mogę dać pod tym swój kom...Masz wielki talent,więc go nie zmarnuj.Będę tu często wpadać.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPodoba mi się twój styl pisania. Dobrze się to czyta, opisy są świetne. Zobaczymy dalej, czego dotyczyć będzie fabuła.
OdpowiedzUsuń